95. urodziny Lema międzynarodowo

img_2902

img_2902

Ludzie zbudują, mimo wszystkie zawody, klęski i tragiczne omyłki, lepszy świat. Gdybyśmy nie mieli działać z tą myślą, utracilibyśmy wiarę w człowieka i jego możliwości, a wtedy lepiej byłoby nie żyć, przyjacielu.

DIALOGI

Wczoraj, 12/09/2016 95. rocznicę urodzin świętowałby zmarły w 2006 roku Stanisław Lem. Długo zastanawiałam się, w jaki sposób mogę „uczcić” ten dzień tutaj, w hiszpańskim Santiago de Compostela. Jak niemal codziennie, udałam się do wspaniałej, ogromnej Biblioteki Publicznej, która i tym razem mnie nie zawiodła. I wiecie co? Dużo jest Lema w Hiszpanii i dużo się go tu czyta. Świadczą o tym chociażby kolejne wznowienia jego dzieł. W samej bibliotece udało mi się odnaleźć tylko dwie jego książki – Maskaradę (Máscara) i Pokój na Ziemi (Paz en la Tierra), ponieważ pozostałe (całkiem pokaźny księgozbiór) były wypożyczone! Sama zresztą Maskarada została wypożyczona w tym roku aż osiem razy a Pokój na Ziemi trzynaście. Uważam, że to bardzo dobry wynik. W zbiorach audiowizualnych znalazłam też DVD z ekranizacją Solaris. Szukając lemowskich książek, między regałami spotkałam chłopaka, który szukał czegoś dobrego z gatunku SF (tu CF). Pospiesznie wręczyłam mu Paz en la Tierra mówiąc, że nie znajdzie niczego lepszego i że czytając tę książkę właśnie dziś, w 95. rocznicę urodzin Lema, zrobiłby mu wspaniały prezent. Kolega zanucił sto lat, podziękował i poszedł wypożyczyć książkę.
Wieczorem podczas kolacji z zaprzyjaźnioną hiszpańską rodziną zapytałam, czy słyszeli o Lemie. Otóż tak, słyszeli, ojciec rodziny nawet czytał. Jak się później okazało, był to jedyny znany im polski pisarz. Ale jaki!, pomyślałam.

img_2906

Pamiętam do dziś, jak ogromną frajdę sprawiło mi czytanie wywiadu – rzeki z Lemem, to się chyba nazywało Tako rzecze Lem. Sprawdzę. Tak [późniejszy dopisek]. Powszechnie już chyba wiadomo, jak bardzo wizjonerskie były jego opowiadania w czasach, kiedy powstały i jeszcze przez długi czas po publikacji. Jak dużo mówiły o przyszłej technice, jak bardzo to się wydawało wówczas odległe, wyimaginowane, czy wręcz niedorzeczne. Wielokrotnie powtarzał, że pisanie o tym, co jest zostawia innym, on woli śnić swój sen o przyszłości. Dziś fantasmagorie Lema stały się w dużej części naszą rzeczywistością. Dla mnie, w dużej mierze był ojcem mojej wyobraźni. Jednak nie o tym chcę dziś pisać. Czytając wspomniany wywiad zafascynowały mnie opowieści Lema dotyczące jego samego i dwie z nich, dla mnie szczególnie znamienne, skoro wciąż je pamiętam, chciałabym tutaj przytoczyć.

Kryterium zdrowego rozsądku nie jest do historii ludzkiej stosowalne. Czy Averroes, Kant, Sokrates, Newton, Voltaire uwierzyliby, że w wieku dwudziestym plagą miast, trucicielem płuc, masowym mordercą, przedmiotem kultu stanie się blaszany wózek na kółkach? I że ludzie będą woleli ginąć w nim, roztrzaskiwani podczas masowych weekendowych wyjazdów, aniżeli siedzieć cało w domu?

KONGRES FUTUROLOGICZNY

Lem opowiada między innymi o tym, jak kiedyś bardzo chciał zostać filozofem. Jeszcze przed podjęciem studiów napisał traktat filozoficzny i postanowił pokazać go profesorowi krakowskiej uczelni (bo Lem był z Krakowa). W niewyjaśniony w wywiadzie sposób zdobył adres jednego z profesorów i dostarczył mu swoje dzieło. Jakiś czas później, po lekturze, profesor surowo i jednoznacznie stwierdził, iż jego praca to stek bzdur i nonsensów, i że chyba powinien był pozostać przy literaturze. Wyobrażam sobie, jak bardzo musiał być młody Lem rozgoryczony, bowiem nawet po latach, w wywiadzie, można było odczuć rozczarowanie taką oceną. W taki też sposób formalnie Lem pozostał przy literaturze, ale zawsze obfitowała ona w filozoficzne kawałki. Na moich studiach (Filozofia, Uniwersytet Łódzki) odbywały się nawet zajęcia monograficzne o nazwie „Wątki filozoficzne w literaturze S.L.”. Polski filozof Bogusław Wolniewicz nazwał Lema największym polskim filozofem współczesnym. Moim zdaniem trafił w punkt.

Jak wiadomo, wydawcy nie boją się niczego tak jak wydawania książek, gdyż w pełni już działa tak zwane prawo Lema („Nikt nie czyta; jeśli czyta, nic nie rozumie; jeśli rozumie, natychmiast zapomina”), ze względu na powszechny brak czasu, nadmierną podaż książek oraz zbytnią doskonałość reklamy.

PROWOKACJA

W pamięć zapadła mi jeszcze taka historyjka – wyznanie pisarza. Opowiadał, jak lubił wchodzić do księgarni czy po prostu oglądać dowolną półkę z książkami. Wystarczyły mu bowiem ich grzbiety – czytał tytuły i abstrahując od ich faktycznej treści, sam zastanawiał się, o czym napisałby tak zatytułowaną powieść. Zwierzył się także z nadmiaru pomysłów w swojej głowie. Miał świadomość, iż nie zdoła napisać wszystkich historii, które udało mu się w niej zgromadzić. Z tym problemem także sobie poradził. Napisał wówczas Doskonałą próżnię, książkę zawierającą recenzje nigdy nieopublikowanych książek, tzw. apokryfów. Tymi książkami były te wszystkie z jego pomysłów, które nie zostały przelane na papier w klasycznym wydaniu. Pisząc owe recenzje, jak porządny recenzent, opisywał pokrótce fabułę każdej z tych nienarodzonych książek. W ten sposób zdołał przekazać światu dużo więcej historii, choć i tak sądzę, że wiele mógłby jeszcze napisać. Kto nie czytał – gorąco polecam.

Jedno jest pewne, Lem był pisarzem jedynym w swoim rodzaju. Nie wyobrażam sobie, by w odniesieniu do jego twórczości można było zastosować popularny chwyt marketingowy i porównać go na okładce dowolnej książki z innym artystą. I nie tylko pisarzem, także, a może przede wszystkim był niezwykłym człowiekiem. Nie było i nie będzie drugiego Lema, ale to dobrze, bo dzięki temu nadal jest czytany, nawet tu, w Hiszpanii.

Dziś, 13/09/2016 przypada kolejne literackie święto, 122. urodziny Juliana Tuwima. I nawiązując do lemowskich klimatów, Tuwim napisał kiedyś: Gdy Ci coś wpada do oka, pamiętaj, że to odrobina kosmosu. Miłego świętowania!