ESFERAS, Abraham Pérez

Projekt bez tytułu (20)

9788416967209

Kiedy po niemalże półrocznym pobycie w Hiszpanii wróciłam do Polski, najbardziej brakowało mi oceanu. Jego bezmiaru, nieprzewidywalności, wszechmocy. Obcując z nim wszystko wydawało się błahe i pozbawione znaczenia. Szum fal wyciszał świat a odbijające się w toni promienie słoneczne uniemożliwiały dostrzeganie jego problemów. Najbardziej lubiłam, gdy wiało – wówczas wszystkie myśli ulegały rozproszeniu. Jak tylko zdałam sobie sprawę z tych niesamowitych zdolności szmaragdowej wody, bywałam na plaży tak często, jak się dało. Wystarczyło pół godziny jazdy pociągiem i byłam na miejscu. Taki widok nigdy by mi się nie znudził. W walizce z Galicji przywiozłam kilka muszli, sporo piasku i Esferas – książkę naznaczoną morzem. Przeczytałam ją dopiero w domu, ponad trzy tysiące kilometrów od oceanu i znalazłam w niej wszystko, za czym tęskniłam.

Przypływ wyznacza swe granice pod nieobecność morza: skała, zasłonięta. Odbicia księżycowe, gry sfer, widocznie zataczające kręgi. W ciszy, życie ludzkie zatacza kręgi, naśladując sfery. Wyobrażając sobie granice: postępujące (wymawialne, dla najśmielszych), cofające się (dla niektórych), statyczne (dla wielu innych). Decyzja ucieczki była mglistą strategią, żeby nakreślić granice, ale od pamięci nie można uciec. Ani morze, ani pamięć nie mają granic, mogą mieć grunt lub zapomnienie, ale nie granice. Gry wirujące, z których część albo traci na intensywności, albo znika tonąc, kiedy sądzi, że stworzyło coś konkretnego*.

Esferas (Sfery) to debiutancki zbiór opowiadań Abrahama Péreza poprzedzonych prologiem K. Nielssena. Całości dopełnia mikroopowiadanie stanowiące swoiste résumé. Ale po kolei.
Od samego początku autor podejmuje grę z czytelnikiem, przewrotnie tytułując opowiadanie, które otwiera tom Koniec historii (Fin de la Historia). Dając do zrozumienia, w duchu Fukuyamy – choć bez mieszania się w Wielką Historię – że wszystko się już wydarzyło, Pérez podaje czytelnikowi lustro do wejrzenia w głąb siebie. Każdemu kolejnemu tekstowi towarzyszy inna narracja; bawiąc się konwencjami (np. Fotografie w szarości i zieleni (Fotografías en gris y verde) to intymistyka) zdaje się w praktyce wykazywać, że w świecie nie ma nic stałego. W krótkich formach autor porusza kwestie fundamentalne dla każdego człowieka: miłości, trwania, transcendencji, pamięci; częściej pisząc nie o ich afirmacji, ale o ulotności czy braku. 

IMG_0588

To także refleksja na temat siły literatury i słów w ogóle, stanowiąca temat przewodni jednego z opowiadań, ale powracająca w niemal wszystkich tekstach. Esferas przesiąknięte są zresztą odniesieniami do wybitnych autorów, takich jak Banville, Onetti, Joyce, Beckett i wielu innych. Pisarz (Escritor) to wyznanie sfrustrowanego literata. Czytelnik staje się świadkiem niemej rozmowy autora z samym sobą, która ma miejsce zarówno w tekście głównym, jak i w przypisach. Podejmując wielokrotną autokorektę tekstu, (nie)pisarz zmaga się z własnym ja. Opisany proces twórczy, nierzadko kończący się niepowodzeniem, jednoznacznie neguje istnienie mitycznej weny. Parafrazując Norwida, Pérez dowodzi, że pisarzem się nie jest, ale co najwyżej bywa.

“Nie ma odwrotu. Dotarłszy do tego punktu, nie ma miejsca na wątpliwości. Upadek albo… upadek. To jedyne wyjście”, czytał raz za razem kartkę, która leżała na stole, zajmując miejsce między paczką tytoniu i popielniczką, nie przerywając palenia. Siedział obok mebla znajdującego się po jego prawej stronie, patrząc w kierunku okna z zasłoniętymi żaluzjami, pomimo tego, że światło, które wdzierało się przez szpary i uderzało go w twarz było jego sprzymierzeńcem. Tylko tykanie zegara zakłócało samotną ciszę między tymi czterema ścianami. Kropla potu spływała powoli po jego twarzy, coraz bardziej mokrej, na podłogę, upadając pierwszy i ostatni raz, w sposób przez nią, kroplę, niekontrolowany. W sposób, którego nigdy wcześniej sobie nie wyobrażał*.

Cały zbiór naznaczony jest nieobecnością. To nieobecność dźwięku, cisza, niedopowiedzenie. Milczenie nierzadko bardziej wymowne niż możliwe do wypowiedzenia słowa, wyrażające ludzką bezradność wobec losu. To nieobecność pełni, brak dookreślenia. Pérez daje poznać swoich bohaterów tylko na tyle, na ile potrzeba, by uwierzyć w sytuację, w którą zostali uwikłani. Konstruując everymanów, pozwala nie tylko podążać za historią, ale i wejść w nią. Jednocześnie dużo tu przestrzeni do wypełnienia przez czytelnika, bo nie sposób przejść obok tych narracji obojętnie. To nieobecność drugiego człowieka, który pojawia się tylko na chwilę po to, by spotęgować samotność. To w końcu nieobecność z góry ustalonego porządku: brak Boga, brak jakiejkolwiek ostoi, brak sensu. Absurd rodzi się z konfrontacji: ludzkie wołanie i bezsensowne milczenie świata, pisał Albert Camus, od którego Pérez pożycza tytuł jednego z opowiadań. Jego Upadkowi blisko zresztą do nastrojów panujących w książce francuskiego noblisty. Za potwierdzenie wystarczą cztery słowa: Nie. Nigdy. Nikt. Nic. I cisza.

Następnego ranka wsiadłby do samolotu lecącego do Lizbony, jednak nie chodziło o powrót do domu, nie było Itaki, on nie był Ulissesem. Odbył podróż, ale będącą ucieczką, jak robił dotąd w całym swoim życiu. Klasyczni bohaterowie stają twarzą w twarz z problemami, inni je przeżywają*.

W Chile od 2001 roku odbywa się konkurs literacki Santiago en 100 palabras (Santiago de Chile w 100 słowach). Jak łatwo się domyślić, zadanie polega na napisaniu tekstu zainspirowanego miastem nie przekraczając limitu stu słów. W tym roku taki konkurs odbył się także w Budapeszcie, Bratysławie i Warszawie. Niesamowicie karkołomnym zadaniem wydawało mi się napisanie tak krótkiej historii. Esferas wieńczy mikroopowiadanie liczące zaledwie trzydzieści pięć słów. Nie dość, że niczego mu nie brakuje, to stanowi kwintesencję całego zbioru. Już choćby ten fakt świadczy o wyjątkowości dzieła, które trzymam w ręku.  

Esferas zostało wydane w styczniu tego roku przez hiszpańskie Ediciones Oblicuas. Przez stronę wydawnictwa można zakupić papierową i elektroniczną wersję książki. Chyba już nie muszę zapewniać, że warto.

* Zarówno tytuły, jak i wyimki z książki stanowią moje tłumaczenie