MORZE CICHE, Jeroen van Haele

IMG_0859

morze-ciche-b-iext47069153

Przeczytałam książkę, podobno dla dzieci. Wizualnie może to i prawda – objętościowo niewielka, dużo ilustracji, chyba nawet więcej niż tekstu. Nie ma tu trudnych słów czy niezrozumiałej składni. Ale co to za historia! I jak napisana!

Urodziłem się za wcześnie. Zbyt wcześnie rano. Lepiej urodzić się wieczorem, wtedy się i słyszy, i mówi. Rano rodzi się głuchym i nie umie się mówić, w południe tylko się słyszy, a jak się rodzi wieczorem, umie się wszystko.

Morze ciche to książeczka popełniona przez Jeroena van Haele’a, pięknie zilustrowana przez Sabien Clement (Nasza Księgarnia). Główny bohater, Emilio to w pierwszej kolejności niezwykle wrażliwy chłopiec, a dopiero potem głuchoniemy, choć większość, ze “starym” na czele, dostrzega przede wszystkim jego drugie, powierzchowne oblicze. Życie bohatera nie jest więc proste, zwłaszcza, że wychowywany jest tylko przez matkę – uzależniony ojciec przepada gdzieś w pijanym widzie. W tym trudnym czasie opoką i najlepszym przyjacielem rodziny staje się sąsiad – Javier. Najbardziej na świecie Emilio uwielbia chodzić z Javierem nad morze i słuchać – dzięki opowieściom towarzysza – jego szumu. Za jego sprawą świat wypełnia się dźwiękami. Niestety z Javierem, a potem także z matką, przyjdzie mu się rozstać. Chłopcu będzie odtąd przyświecał jeden cel – nauczyć się mówić. Chciał tego Javier i on też tego chce, by móc dzielić swoje dni z innymi.

Wdrapię się wyżej niż najwyższa skała
aby napotkać słowa – wypowiedziane przez wiatr
i wyśpiewane przez morze.
Emilio

Morze ciche uobecnia wszystko to, czego brakuje naszej grubociosanej rzeczywistości. Emilio dostrzega więcej niż inni. Wie, że nie jest taki jak reszta dzieci i że dlatego się z niego śmieją. Wie, że swoją osobą często sprawia zawód i problemy najbliższym. Wie, że mama kocha Javiera, który jest dla nich bardzo dobry (i jako jedyny bierze go na poważnie), ale nie zwiąże się z nim póki żyje “stary”.  Czytelnik podąża za myślami chłopca – swą mądrością i wrażliwością przywodzącymi na myśl poezję. Ani morze, ani chłopiec cisi nie są, to pewne. To opowieść o tolerancji i sile marzeń. Choć nie lubię zestawiać książek i autorów ze sobą, Morze ciche w sposobie postrzegania rzeczywistości, uniwersalności i piętrowości przesłania przypomina Małego Księcia. A poza tym, to bardzo hiszpańska (mimo iż napisana przez Holendra) i morska lektura. Dla dorosłych i dla dzieci (chyba właśnie w tej kolejności).

Wolam: “Morze jest tak niebieskie jak morze!” oraz “Szarzeje, kiedy nadciągają chmury!”. (…) Morze cofa się i wszystko zdaje się uspokajać. Zdaje się. Po wielkim hałasie mały hałas przypomina ciszę. Ale morze nigdy nie milknie: szumi na podobieństwo tysiąca kropli deszczu tańczących z wiatrem.