CAŁE ŻYCIE, Robert Seethaler

IMG_0914

1490387280_GNG5MJdgOutr

Jego życie bezustannie dyndało na włosku między niebem a ziemią. (…) Nie potrafił sobie przypomnieć, skąd pochodzi, a koniec końców nie wiedział też, dokąd zmierza. Jednak mógł bez żalu spoglądać na czas między tymi punktami, na swoje życie, z raptownym śmiechem i jednym wielkim zdumieniem.

Mieszkam w jednym z największych polskich miast. Kilka lat temu poznałam tu wykształconego człowieka o imponującej wiedzy, prawdziwego erudytę, który zawsze pięknie się wypowiada, a w rozmowach z zupełną naturalnością odnosi się do literatury i sztuki. Pewnego razu zwierzył mi się, że nie cieszą go tytuły i uznanie, jakim jest darzony i że marzy mu się życie w małym miasteczku i odkurzanie ulic z liści. Dostrzegłszy moje zaskoczenie, opowiedział mi, jak widział z okna swego mieszkania mężczyznę, którego zadanie właśnie na tym polegało. Właściwie to zanim go zobaczył, dobrze go słyszał, bo człowiek ten pracował przy pomocy elektrycznej dmuchawy będącej źródłem okropnego hałasu. Wtedy to zapragnął zająć się właśnie taką fizyczną pracą, ale mając do dyspozycji jedynie zwyczajną miotłę. Praca fizyczna pozwala pamiętać, że żyjesz tu i teraz – powiedział. Niedawno człowiek ten przeprowadził się na wieś, i choć nie zajmuje się zamiataniem ulic a codziennie przyjeżdża do pracy w moim mieście, jego życie jest proste i prawdziwe. O takich właśnie ludziach jest Całe życie austriackiego pisarza, Roberta Seethalera (Wydawnictwo Otwarte).

Jako dziecko Andreas Egger nigdy nie krzyczał i nie wiwatował. Aż do czasu pójścia do szkoły nawet porządnie nie mówił, z trudem uzbierał garść słów, które w rzadkich momentach recytował w dowolnej kolejności. Mówienie oznaczało skupienie na sobie uwagi, a to z kolei nie wróżyło niczego dobrego.

Główny bohater, Andreas Egger, to człowiek, o którym chyba nikt nie powiedziałby, że sprzyjało mu w życiu szczęście. Pisząc tę powieść, autor podejmuje trud przekonania czytelnika, że jego życie było udane. Jego – Eggera, ale także jego – czytelnika. Niełatwa to sztuka, bowiem próżno szukać w historii bohatera zdarzeń, które mieszczą się w obiegowym pojęciu szczęścia. Nie był bogaty, towarzyski ani w nawet w pełni sprawny fizycznie (cóż więc z tego, że odznaczał się pracowitością, uporem i uczciwością, skoro większość ludzi dostrzegała tylko to, co widać na pierwszy rzut oka). Egger – sierota, wychowywany surowo przez wuja, regularnie podlegał chłoście. Krewny zatrzymał go w domu tylko ze względu na zwitek banknotów, z którym do niego trafił, a poza tym był silny i nadawał się na darmową siłę roboczą. Wskutek jednej z kar fizycznych, Egger doznał urazu nogi i przez resztę życia kuśtykał. Kiedy w końcu się usamodzielnił, długo musiał parać się każdą możliwą pracą, ledwo wiążąc koniec z końcem. Na domiar tego wszystkiego, los w tragiczny sposób odebrał mu żonę. Zmarł samotnie, prawdopodobnie ze starości. Przyznacie, że taki żywot nie wpisuje się raczej w ideał szczęścia.

Zimna Pani – powtórzył Rogaty Jasiek. – Idzie ponad górą, skrada się doliną. Przychodzi, kiedy chce i bierze, czego potrzebuje. Nie ma twarzy i nie ma głosu. Zimna Pani przychodzi i bierze, i idzie. To wszystko. Dopada cię w przelocie i zabiera ze sobą, i wciska do jakiegoś dołu. I w ostatnim skrawku nieba, jaki widzisz, zanim na zawsze cię zakopie, pojawia się raz jeszcze, i czujesz na jej twarzy jej tchnienie. I wszystko, co ci zostaje to ciemność. I ziąb.

Egger, wyłączając czas wojny, całe życie spędził w małym alpejskim miasteczku. Żył w sposób prosty i zgodny z naturą, mimo że ta bywała dla niego okrutna. Surowy górski krajobraz codziennie raczył go przepięknym widokiem, ale to siły przyrody sprawiły mu ogromny ból. Życie Eggera przypadło na czas, kiedy w dolinę, w której mieszkał wdarła się nowoczesność. Wraz z pojawieniem się linowych kolejek oraz rozwojem narciarstwa i turystyki z osady zaczęła znikać niespieszność i naturalność życia jej mieszkańców. Egger był człowiekiem, który starał się zachować w sobie te cnoty. Jego los zaplątał się także w wielką historię XX wieku – czas wojennej zawieruchy, jednak nawet te mroczne wydarzenia nie pozwoliły mu stracić wiary w sens życia.

 

Całe życie to napisana z niezwykłą wrażliwością powieść o rudymentarnych kwestiach ludzkiego istnienia. To, co najważniejsze okazuje się zarazem najtrudniejszym, jeśli to w ogóle możliwym, do zrozumienia. Seethaler pisze o wpisaniu egzystencji człowieka w porządek natury, o radzeniu sobie z samotnością, wreszcie o przyjmowaniu życia takim, jakie jest. Książka, jak sądzę, słusznie została okrzyknięta triumfem literackiego minimalizmu – na niespełna dwustu stronach autor kreśli historię człowieka prostego i prawdziwie mądrego. Dzięki tej powściągliwości ważne staje się każde zapisane słowo. Całe życie to pochwała życia, którą napisać mógł jedynie człowiek akceptujący koleje swego losu. Powieść nominowana do nagrody Bookera na polskim rynku ukaże się 24 maja. Sięgnijcie koniecznie.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.