ŻOŁNIERZE SPOD SALAMINY, Javier Cercas

IMG_2866

pobrane

Jak już przymuszę mojego męża do przeczytania opublikowanego tekstu, to często słyszę, że piszę o babskiej literaturze. Że niby ckliwe, smutne historie, problemy w rodzinnych relacjach, podróż w głąb siebie etc. Odbierając to jako atak, bronię się, że to uniwersalne opowieści o naturze ludzkiej, że trzeba patrzeć szerzej. Oczywiście każdy uparcie obstaje przy swoim. Mimo że nie rozumiem zasadności wyodrębnienia działu literatury określonego mianem “literatura kobieca” (zazwyczaj na tak opisanej półce w księgarni zalegają niskiego lotu, niewymagające lektury o rozwodzie, wyprowadzce na wieś i sielankowym życiu niezależnej kobiety), książka, o której chcę dziś opowiedzieć jest jedną z bardziej męskich lektur, jakie czytałam. Nadal obstaję przy tym, że jest to powieść uniwersalna; moim zdaniem dobra książka to taka, która przekracza jednostkową historię i pozwala wyprowadzić ogólne prawdy o życiu. A ta książka jest nawet bardzo dobra. Nie przedłużając, dziś piszę o powieści Żołnierze spod Salaminy pióra Javiera Cercasa.  

– To historia jakby żywcem wyjęta z powieści – odezwał się po chwili obojętnym tonem.
– (…) Możliwe. Ale wszystkie wojny obfitują w historie jakby żywcem wyjęte z powieści, prawda?
– Tylko dla tych, którzy ich nie doświadczają na własnej skórze. (…) Tylko dla tych, którzy je opowiadają. Dla tych, którzy idą na wojnę, żeby o niej opowiadać, nie żeby walczyć.

Javier Cercas to mieszkający w Katalonii pisarz, dziennikarz i tłumacz. Jeden z najważniejszych współczesnych hiszpańskich autorów, ceniony w świecie, choć w Polsce nieszczególnie znany. Żołnierze spod Salaminy, podobnie jak pozostałe powieści Cercasa podejmują problematykę wojenną i stanowią próbę swoistego rozliczenia z wojną domową. Aby poradzić sobie z tą trudną tematyką, autor pisze powieść non-fiction. Nie do końca wiadomo, gdzie przebiega granica między fikcją a prawdziwymi wydarzeniami; trochę to reportaż, trochę powieść sensacyjna. Do tego dochodzą sprawozdania z kolejnych etapów pracy nad książką i opisy życia prywatnego Cercasa. Zapomniałabym, Cercasów jest dwóch. Pierwszy to Cercas-autor, którego powieść Żołnierze spod Salaminy ukazuje się drukiem w 2001 roku, przynosząc mu rozgłos i sławę, drugi to Cercas-bohater, który pisze Żołnierzy spod Salaminy (bo książkę o tym tytule chciał napisać bohater pisanej przez niego powieści), podrzędny dziennikarzyna i pisarzyna, alter ego tego pierwszego. Teraz mogę przejść do opowiedzenia, o co w tym wszystkim chodzi.

 

Sfrustrowany po wydaniu dwóch okazujących się klęską powieści, Cercas-bohater wraca do pracy w redakcji gazety. Przypadkiem dowiaduje się o wydarzeniu, które miało miejsce sześćdziesiąt lat temu, w jednym z ostatnich dni wojny domowej. Mianowicie, Rafael Sanchez Mazas, współtwórca Falangi i jednocześnie poeta dwa razy wywinął się śmierci: najpierw zdołał uciec sprzed kul plutonu egzekucyjnego republikanów, a chwilę potem, w lesie, młody żołnierz daruje mu życie. W trudnych dniach pomagają mu tajemniczy “przyjaciele z lasu”. Wojna dobiega końca, a Sanchez Mazas zostaje frankistowskim dygnitarzem. Nikt nie wie, kim był i co się stało z młodym republikaninem. Cercas-bohater podejmuje obsesyjne dziennikarsko-literackie śledztwo, za wszelką cenę chce poznać prawdę o Sanchezie Mazasie i dowiedzieć się, czemu tamten żołnierz ocalił mu życie. Po miesiącach uporczywych poszukiwań dziennikarzowi udaje się wytropić Mirallesa, człowieka, który jego zdaniem jest owym republikaninem z lasu. Aby z nim porozmawiać i zrozumieć, jedzie do francuskiego Dijon…

A więc szuka pan bohatera. (…) W czasach pokoju nie ma bohaterów, może z wyjątkiem tego niskiego Indianina, który zawsze tędy chodził na pół goły… Ale nawet on nie był bohaterem albo został nim dopiero wtedy, kiedy go zabili. Bohaterowie są bohaterami tylko wtedy, kiedy umierają albo ktoś ich zabija. Prawdziwi bohaterowie rodzą się tylko na wojnie i umierają na wojnie. Nie ma żywych bohaterów, młody człowieku. Są tylko umarli. Umarli, nieżywi. – Głos mu się załamał.

Cercas-autor pisze powieść rozliczeniową, w której szuka odpowiedzi na pytanie, co oznacza prawdziwe bohaterstwo. Tym, co łączy autora powieści z jej bohaterem jest z całą pewnością brak przyzwolenia na zapomnienie oraz przekłamanie w historii. Nie dają zgody na to, by kontynuować oddawanie czci jedynie poległym na wojnie frankistom, ani na odcięcie sę od przeszłości “grubą kreską”. Mimo że Francisco Franco umiera w 1975 roku, jego trup nadal wypełnia wnętrze niejednej hiszpańskiej szafy. Dlatego trzeba zerwać zarządzony przez władze Hiszpanii pakt milczenia i oddać hołd tym bezimiennym, którzy – jak Miralles – sprzeciwili się złu. Ich właśnie uznaje Cercas za bohaterów. Cercas-bohater pisze książkę po to, by ci bezimienni przeżyli – a przeżyją tylko wówczas, gdy pozostaną w czyjejś pamięci. Cercas-autor – tę i kolejne powieści – pisze po to, by żyli jeszcze dłużej. Żołnierzy spod Salaminy otwiera motto, wyimek z Hezjoda: „Bogowie zataili przed ludźmi, czym jest życie”. Cercas pisze o tym, że trzeba żyć, nie wstydzić się swoich łez i marzyć o zatańczeniu jeszcze jednego pełnego emocji paso doble.

(…) zadawałby sobie to pytanie, nie oczekując odpowiedzi, bo z góry wiedziałby, że jedyną odpowiedzią jest brak odpowiedzi, jedyną odpowiedzią jest jakaś tajemna bezmierna radość, coś, co graniczy z okrucieństwem i wymyka się rozumowi, ale nie jest także instynktem, coś, co żyje w myśli z takim samym uporem, z jakim krew krąży w żyłach, Ziemia po niezmiennej orbicie, a wszystkie istoty trwają w swej upiornej kondycji istot, coś, co wymyka się słowom, ponieważ słowa są stworzone tylko po to, by wypowiadać same siebie, oznajmiać to, co można powiedzieć, to znaczy wszystko z wyjątkiem tego, co nami powoduje albo sprawia, że żyjemy, albo tego, co nas dotyczy, czym jesteśmy…

Świetnie napisana, poruszająca i wciągająca – Cercas napisał tę powieść tak, aby czytelnik nie czuł balansu, który zdaje się być ponad jego siły. Mimo trudnej tematyki nie brak tu wyważonego poczucia humoru i dystansu do siebie samego. Ambitna, ale jednocześnie napisana tak, by każdy mógł ją przeczytać. Pełna emocji. Na okładce polskiego wydania widnieje rekomendacja przyjaciela Cercasa, Mario Vargasa Llosy: “Literatura, która nie obawia się ważnych tematów i unika uproszczeń; potrafi nie tylko oczarować, ale  wstrząsnąć”. W 2003 roku na podstawie powieści powstał film (fragment) o tym samym tytule – równie poruszający, różniący się w zasadzie tylko jednym szczegółem, Cercas to nie bohater, a bohaterka. Polskie tłumaczenie autorstwa Ewy Zaleskiej ukazało się w 2005 roku (W.A.B.), niestety poza pojedynczymi egzemplarzami sprzedawanymi w sieci, książka jest niedostępna (sama wypożyczyłam ją z biblioteki). Javier Cercas będzie gościem zbliżającego się festiwalu Literacki Sopot.