TĘSKNOTA, Gaël Faye

IMG_6223

pobrane

Tego popołudnia po raz pierwszy w życiu zszedłem w głąb, znalazłem się w prawdziwej rzeczywistości tego kraju. Odkryłem antagonizm między Hutu a Tutsi, nieprzekraczalną linię demarkacyjną, która wyznaczała każdemu przynależność do tego albo tamtego obozu. Obóz, jak imię nadane dziecku, przypisany był każdemu od urodzenia i pozostawał z nim raz na zawsze. Hutu albo Tutsi. Albo jeden, albo drugi. Orzeł albo reszka. Jak ślepiec, który odzyskał wzrok, zacząłem teraz rozumieć gesty i spojrzenia, przemilczenia i zachowania, których dotąd nie dostrzegałem.

Pamiętacie serię przygód Mikołajka, francuskiego chłopca, którego perypetie opisał René Goscinny? Na pewno pamiętacie. Mikołajek, Mikołajek i inne chłopaki, Wakacje Mikołajka… zdające się nie mieć końca (jest ich ponad 200!) krótkie zabawne historyjki o dzieciństwie i dojrzewaniu. Żart, beztroska, zabawa… takie nastroje towarzyszyły głównemu bohaterowi (i mnie jako czytelniczce) nawet wówczas, gdy nie wszystko układało się po jego myśli. Książka, o której chcę dziś napisać, przy pominięciu zdradzających dramat bohatera prologu i wstępu, zapowiadała się jak egzotyczne przygody Gabriela, rówieśnika Mikołajka, pół-Francuza, pół-Ruandyjczyka. I pewnie takimi by były, gdyby nie wojna w Burundi i ludobójstwo w Ruandzie.

 Długo się zbierałem, żeby napisać. Słuchałem mnóstwa głosów, które mówiły mi najróżniejsze rzeczy… Moje radio mówiło, że reprezentacja Nigerii – ta, której kibicowałeś – zdobyła Puchar Narodów Afryki. Prababcia mówiła, że ludzie, których kochamy, nie umierają, dopóki o nich myślimy. Ojciec mówił, że w dniu, w którym ludzie przestaną toczyć wojny, na równiku spadnie śnieg. Pani Economopoulos mówiła, że słowa są prawdziwsze niż rzeczywistość. Nauczycielka biologii mówiła, że Ziemia jest okrągła. Moi kumple mówili, że trzeba wybrać, w którym się jest obozie. Mama mówiła, że zasnąłeś na długo w koszulce swojej ulubionej drużyny.
A Ty, Christianie, już nigdy nic nie powiesz.
Gaby

Gaël Faye znany jest przede wszystkim jako francuski hiphopowiec. Od dawna pisze piosenki, a ostatnio wydał powieść. W gruncie rzeczy ciągle pisze w podobny sposób i o tym samym. Jego teksty są liryczne, pełne wrażliwości i nostalgii. Wszystkie bez nadmiernej wzniosłości opowiadają o tęsknocie. Pod takim właśnie tytułem, za sprawą wydawnictwa W.A.B. ukazała się w Polsce wydana w oryginale w 2016 roku powieść Faye’a Petit pays (dosłownie: mały kraj). Decyzja o tak niewiernym tłumaczeniu może dziwić, jednak tylko do momentu sięgnięcia po lekturę. Trudno bowiem znaleźć słowo, które lepiej opisywałoby emocje głównego bohatera, niemal alter ego pisarza, który po wybuchu wojny w Ruandzie, by się ratować, opuszcza ojczystą Burundię. Za ten ruch, ale przede wszystkim za cały przekład należy się Katarzynie Marczewskiej olbrzymie uznanie. Na uwagę zasługuje także projekt okładki i stron tytułowych autorstwa Tomasza Majewskiego. Przygotowane z taką starannością wydanie czyni lekturę książki Gaëla Faye’a jeszcze przyjemniejszą.

 

Tęsknota to opowieść o losach żyjącego w afrykańskiej Burundzie chłopca, który zbyt szybko musiał dorosnąć. Dzięki pierwszoosobowej narracji Gabriela czytelnik staje się świadkiem tego, jak idylliczne dzieciństwo wojna zmienia w koszmar. Jak z dnia na dzień trzeba porzucić ganianie za owocami mangowca, nurkowanie w rzece czy snucie planów o włóczęgach we wraku volkswagena kombi. Jak zaułek będący dotąd ostoją staje się przestrzenią budzącą lęk. Jak nawet w domu przestaje być bezpiecznie, a sen, jeśli w ogóle nadchodzi, ulotny jest i przestaje nieść odpoczynek. Jak ziemia będąca dla Gabriela rajem, naznaczona nienawiścią wrogich plemion Tutsi i Hutu rozpada się na jego oczach.
Beztroska głównego bohatera odchodzi w zapomnienie jeszcze przed wybuchem wojny, kiedy to rozstają się jego rodzice. Rozpad rodziny zakłóca spokój w życiu chłopca, którego świat będzie odtąd pękał na coraz więcej kawałków. Przemoc i gniew, któremu tak ławo poddali się jego przyjaciele stawia między nimi mur. Matka Ruandyjka, stając przed koniecznością grzebania krewnych, którzy padli ofiarą ludobójstwa popada w obłęd i oskarża o ich śmierć męża i Gabriela – Francuzów. Ogrom doświadczonego przez nią cierpienia sprawił, że ich relacje zostały zerwane na dobre. Mimo starań odizolowania się od brutalnego świata protagonista przekonuje się, że od wszechogarniającej przemocy nie ma ucieczki. Wojna jest faktem w którym – chcąc nie chcąc – każdy bierze udział. Będąc świadkiem powszedniego rozlewu krwi i znieczulenia na krzywdę i ból innych, w końcu sam, doprowadzony do kresu sił, powodowany bezsilnością i gniewem, pozbawia życia drugiego człowieka.

Decyzją ojca Gabriel i jego siostra Ana opuszczają pogrążoną wojną Burundię i emigrują do Francji, gdzie czeka na nich rodzina zastępcza. Po latach wiedziony tęsknotą za ojczystą ziemią mężczyzna wraca do Afryki, by przekonać się, że powrotu już nie ma. Widok ukochanej ziemi, której każdy skrawek znał na pamięć, ziemi splamionej krwią, niesie ból, podobnie jak ten odczuwany będąc z dala od niej. Pół-Francuz, pół-Ruandyjczyk urodzony w Burundi przekonuje się, że nigdzie nie jest u siebie, że każda próba ustalenia swojej tożsamości musi spełznąć na niczym. Ale przecież nie można być nikim; od dzieciństwa jak mantrę powtarzano mu, że każdy z urodzenia przynależy do jednego z obozów. Ta traumatyzująca obcość wyalienowuje Gabriela – nie tylko z Afryki czy z Europy, ale ze świata w ogóle. Obojętność związana z jego pochodzeniem jest pozorna.

Zamknąłem już za sobą ciężką bramę, ale wciąż jeszcze słyszałem za sobą jej głos udzielający mi niezliczonych rad: nie przezięb się, chroń swoje najskrytsze marzenia, niech cię wzbogacają lektury, znajomości, miłość, nie zapomnij, skąd pochodzisz… Kiedy człowiek skądś wyjeżdża, zawsze poświęca trochę czasu na pożegnanie ludzi, rzeczy i miejsc, które się kocha. Ja z mojego kraju nie wyjechałem, tylko uciekłem. Zostawiłem za sobą na oścież otwarte drzwi i ruszyłem w drogę, nie odwracając się za siebie. 

Faye opisując znaną sobie rzeź wschodniej Afryki ostatnich lat ubiegłego wieku z intymnej perspektywy dziecka, wymownie obnaża zło, które się tam dokonało. Nie trzeba do tego drastycznych opisów rekonstruujących kolejne masakry czy statystyk; „wystarczy” kontrastująca z przemocą i gwałtem delikatność i bezbronność doświadczającego piekła wojny dziecka. Gaël Faye podejmuje się wielkiego przedsięwzięcia: Tęsknota to z jednej strony powieść inicjacyjna, w której naznaczona wojną rzeczywistość odbiera chłopcu dzieciństwo, z drugiej – wnikliwe i poczynione z ogromną wrażliwością studium człowieczeństwa. Przejmująca, dojrzała, szczera. Napisana z czułością daleką od naiwności. Chciałabym więcej tak fantastycznych debiutów. Chapeau bas. We Francji książkę nominowano do wielu nagród, w Polsce wyróżniona została Nagrodą Goncourtów: polski wybór.

Na koniec posłuchajcie piosenki Faye’a, zatytułowanej tak samo, jak oryginał powieści. Powstały cztery lata wcześniej utwór stanowi preludium tej zdecydowanie wartej uwagi książki.