DZIEWCZYNKA, KTÓRA WYPIŁA KSIĘŻYC, Kelly Barnhill

IMG_1655_LI

Barnhill_Dziewczynka ktora_m

Z ziarnka piasku,
Narodzin blasku,

Narodzin kosmosu,
Narodzin nieskończoności
Do ziarnka piasku
Powraca świat.

Baśnie mają to do siebie, że się z nich nie wyrasta. Utwory zasługujące na miano tego gatunku można odczytywać na różnych poziomach, a ich fantastyczni bohaterowie powinni wrastać w wykreowany, będący poza konkretnym miejscem i czasem, świat tak, aby w ostatniej kolejności odbiorca zastanawiał się, skąd się wzięli. Baśń jest dojrzalsza od bajki, ma w sobie więcej mroku, nie lukruje trudnych momentów, zieje od niej tajemnicą. I wreszcie, toczy się w niej walka dobra ze złem. Długo zastanawiałam się, czy stawiana w jednym szeregu z Czarnoksiężnikiem z Krainy Oz oraz Piotrusiem Panem Dziewczynka, która wypiła księżyc  Kelly Barnhill to wszystko ma.

Amerykańska pisarka Kelly Barnhill ma w swoim dorobku poezję, eseje i opowiadania dla dorosłych oraz utwory fantasy i science fiction skierowane do młodszych czytelniczek i czytelników. Jej ostatnia, wydana w 2016 roku książka jest pierwszą, która za sprawą Wydawnictwa Literackiego ukazała się w Polsce. Autorka Dziewczynki, która wypiła księżyc odniosła w USA olbrzymi sukces, m.in. została uhonorowana Medalem Johna Newberry’ego za wybitny wkład w amerykańską literaturę dziecięcą.

Przez pierwszy rok Xan i Glerk obserwowali dziecko, wypatrując zapowiedzi magicznego wybuchu. Choć oboje widzieli oceany magii, buzujące tuż pod jej skórą (a także czuli ją, ilekroć brali dziewczynkę na ręce), magia pozostawała pod powierzchnią – wzbierająca, niezłamana fala.
Nocą blask księżyca i gwiazd zbaczał ze swej ścieżki i spływał na dziecko w kołysce. Xan zaciągnęła grube zasłony, ale potem zastawała je na powrót odsłonięte, by dziecko mogło sączyć blask księżyca przez sen.

– Księżyc jest pełen niespodzianek – mówiła do siebie.

Punktem wyjścia opowieści jest bezlitosny rytuał: w miasteczku Protektorat co roku składana jest ofiara z niemowlęcia. Dziecko ma być pożywką dla czarownicy, która w zamian za to zapewnia mieszkańcom spokój. Dlatego, gdy przychodzi Dzień Ofiary, za powszechnym przyzwoleniem z objęć matki wyrywane jest najmłodsze dziecko. Opowiedziana przez Barnhill historia rozpoczyna się w dniu, w którym Rada Starszych z pomocą Sióstr Gwiazd odbiera rodzicom i porzuca w lesie jako łup dla wiedźmy tytułową bohaterkę (która wtedy nosi inne, nieznane nam imię). Matka dziewczynki popada w obłęd. Świadkiem zdarzenia jest kilkuletni Antain, który jako jedyny sprzeciwia się dyktaturze wiedźmy i nie uczestniczy w pochodach. Ale to jedynie część historii. Owszem, w lesie żyje pięćsetletnia wiedźma imieniem Xan, ale jest ona wyjątkowo przyjaźnie usposobiona. Co więcej, każdego roku ratuje porzucone w lesie przez protektorian dzieci, karmi je światłem gwiazd i znajduje kochające rodziny w Wolnych Miastach. Kiedy Xan znajduje Lunę, wie, że jest to dziecko wyjątkowe. Los chciał, że wiedźma nakarmiła niemowlę zbyt dużą ilością księżycowego światła i dziewczynka została umagiczniona. Przepełniona magią dziewczynka mieszka z babcią Xan oraz mądrym potworem Glerkiem i pociesznym smokiem Fyrianem. Mijają lata. Antain i jego żona Ethyne spodziewają się dziecka, które w Dniu Ofiary będzie najmłodszym noworodkiem w Protektoracie. Obawa przed utratą wyczekiwanego potomka sprawi, że Antain podejmie wyzwanie rozprawienia się z wiedźmą, a sprawy przyjmą nieoczekiwany obrót.

Luna zdawała sobie sprawę, że wszystko, co żyje, pewnego dnia musi umrzeć – przekonała się o tym na własne oczy, towarzysząc babci. Ludzie umierali. I choć ich bliscy smucili się z tego powodu, na samych zmarłych nie robiło to większego wrażenia. W końcu byli już martwi. Zajęli się innymi sprawami. (…) Babcia nigdy nie wspominała, że pewnego dnia umrze. Lecz z pewnością musiała umrzeć i prawdopodobnie już umierała – ta jej chudość, ta jej słabość, te jej wybiegi.

Mimo posługiwania się klasycznym, typowo baśniowym (i coraz rzadziej pojawiającym się we współczesnej literaturze dziecięcej) językiem, Barnhill podejmuję grę z konwencją tego gatunku. Po pierwsze, kategorie dobra i zła są nieoczywiste i trudno orzec, kto jest po której stronie. Prawie na pewno chociaż raz źle odczytacie zamiary którejś z postaci. To charakterologiczne skomplikowanie bohaterów zmusza czytelnika do zachowania czujności i pokazuje, że pozory mylą i nie należy pochopnie oceniać innych. Poza tym – zdaje się mówić między wierszami Barnhill – z początku wszyscy byliśmy dobrzy, ale doznane przez nas krzywdy sprawiły, że, nie chcąc pozwolić się więcej ranić, skryliśmy dobro gdzieś głęboko w sobie, stając się twardymi i niedostępnymi dla innych. Z kolei nawet postacie, które określilibyśmy jako dobre, dopuszczają się zła, mimo iż czynią to w obronie własnej lub swoich najbliższych. Po drugie, autorka proponuje nowatorską dla baśni wielość perspektyw, z których snuta jest opowieść. W kolejnych krótkich rozdziałach narracja prowadzona jest przez różne postacie.  Czasem, skutkiem zmiany narratora jest to, że w danym rozdziale wiemy mniej, niż wiedzieliśmy wcześniej, kiedy indziej cofamy się w czasie albo przeżywamy ten sam moment, co w poprzedniej narracji, jednak teraz poznajemy go od innej strony. Co pewien czas pojawiają się też opowieści o wiedźmie, które wyjaśniają podtrzymywany przez pokolenia mit o złu, które miałoby dokonywać się z udziałem Xan. Bernhill dokonuje tego zabiegu w sposób zręczny i wiarygodny. Po trzecie, Dziewczynka zawiera w sobie powszechnie znane w literaturze i popkulturze motywy, które jako całość stanowią nową jakość. Motyw corocznie składanej w postaci dziecka ofiary przywodzi na myśl biblijno-mitologiczne skojarzenia z jednej, a bestsellerowe Igrzyska Śmierci z drugiej strony. Idąc dalej, w baśni występuje dobra wiedźma i zła czarownica (i nie jest to ta sama postać); niewinne dziecko przełamuje zły czar, waleczny młodzieniec w obronie swojej rodziny podejmuje walkę ze złem, a smok podtrzymuje świat w swoim istnieniu.

Warto zwrócić uwagę na konstrukcję bohaterów tej opowieści. Po pierwsze, Bernhill tworzy świetne postacie kobiecie, nienachalnie wpisujące się w ogólnoświatowy trend girl power. Przedstawia trzy pokolenia kobiet, które mimo odmiennych osobowości łączy upór, odwaga i gotowość do poświęceń wobec tych, których kochają. Po drugie, mimo że tytuł książki może sugerować, że jest ona skierowana wyłącznie do dziewczynek, wcale tak nie jest. Dzięki wielości perspektyw, o której już pisałam, nie mniej ważnymi bohaterami są Antain, czy Glerk i Fyrian, z którymi śmiało może utożsamić się także chłopiec.

Pamiętała jedynie dotyk papieru. Łaknęła papieru. Nocami śniła o suchej gładkości arkusza, bolesnym ukąszeniu jego krawędzi. Śniła o atramencie wsiąkającym w głąb bieli. Śniła o papierowych ptakach, papierowych gwiazdach i papierowych nieboskłonach. Śniła o papierowym księżycu, który unosił się ponad papierowymi miastami, papierowymi lasami i papierowymi ludźmi. Świat z papieru. Cały wszechświat. Śniła o oceanach atramentu, o lasach piór i bezdennych moczarach słów. Śniła o tym wszystkim w wielkiej obfitości.

Posługując się klasycznym, pięknym językiem Kelly Bernhill opowiedziała nowatorską baśń. Jest w nim trochę patosu, ale i dużo humoru, dzięki czemu książkę czyta się z dużą łatwością. Tę lekkość zawdzięczamy świetnemu przekładowi, którego autorką jest polska pisarka fanstasy Marta Kisiel-Małecka. Duża czcionka i krótkie rozdziały sprzyjają samodzielnej lekturze dziecka. I tu zmierzam do sedna. Książkę przeczytałam z przyjemnością, ale przede wszystkim dzięki dużej empatii wobec literatury dziecięcej. Bo choć Dziewczynka, która wypiła księżyc niesie uniwersalne przesłanie, do którego autorka prowadzi czytelniczki i czytelników w niebanalny sposób, to licząca 356 stron opowieść, której akcja konsekwentnie, ale dosyć powoli nabiera tempa może być dla dorosłego nużąca. Takie okazały się dla mnie zwłaszcza początkowe rozdziały zawierające sporo przydługich fragmentów opisujących codzienność dorastania Luny, które dziecku mogą pomóc odnaleźć się w wykreowanym świecie i utożsamić z jego bohaterami. (Jeśli miałabym wskazać baśniową opowieść znoszącą adekwatny wiek odbiorcy, bez wątpienia byłoby to Wodnikowe Wzgórze Richarda Adamsa.)

Dziewczynka, która wypiła księżyc jest wartościową opowieścią fantasy dla dzieci. I nie ma w tym nic złego, bowiem w taki sposób myślała o tej książce Kelly Bernhill. Oprócz wciągającej historii, znajdziemy w niej próbę oswojenia śmierci, pochwałę przyjaźni oraz powinność sprzeciwiania się złu. Właściwie, z uwagi na te lekcje, może i dorośli powinni tę książkę przeczytać.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.