TKANKA, Natalia de Barbaro

Projekt bez tytułu (5)

DeBarbaro_Tkanka_m

Okna w tym domu wieczorem zamieniają się w lustra. Odzwierciedleni,
jesteśmy inni: mniej kategoryczni, jak gdyby przez nowe przypadki
można było odmieniać nasze imiona, jak gdyby było możliwe
inne niż to odczytanie nas

coś jeszcze niesione jest ku nam, tej nocy, w jej tkliwym naczyniu
coś jeszcze niesione ostrożnie ciemnymi polami za domem

Ci, którzy zaglądają tu częściej wiedzą, że rzadko sięgam po poezję. Przez długi czas konsekwentnie ją omijałam i trochę lekceważyłam, aż natrafiłam na pomost między prozą a poezją, jakim jest – jak sama nazwa mówi – proza poetycka. A miałam szczęście trafić na książkę szczególną, jaką jest Nakarmić kamień Bronki Nowickiej. Wcześniej, schowane w książkach o dziwnych formatach, często trudno dostępnych, wiersze były dla mnie nieszkodliwym przejawem ekscentryzmu. Do poezji przekonały mnie także eseje Josifa Brodskiego.
Nie wiem, jaki macie sposób na poezje, ale ja szukam w niej historii. Nie zawsze do jej opowiedzenia wystarczy jeden utwór, częściej jest to cały zbiór. Dlatego lubię, gdy tomy poetyckie (ale też płyty muzyczne) są oparte na koncepcie. Tak właśnie jest w
Tkance: pozornie rozproszone wiersze komponują się w całość. W trzydziestu pięciu krótkich utworach autorka przepuszcza prawdę o sobie przez różne przezrocza: przez drugiego człowieka (jego bliskość i stratę), przez przyrodę, przez pokonywaną drogę, przez zwykłe przedmioty. Natalia de Barbaro wprowadza nas w intymny świat; opowiada o nim sensualnie, wydobywa emocje, przez co czytelnik (a przynajmniej ja) może przejrzeć się w nich jak w lustrze. Jej poezja jest osobista i prawdziwa, co czyni ją uniwersalną.

Śnieg nam obiecał: śnieg nam obiecał, że tutaj
wszystko przykryje, zakryje, zeszyje starannym
ściegiem aż po ostatnie rozdarcie (aż nic znać nie będzie
i aż my sami też zapomnimy). Ale to jeszcze, powiedział,
to jeszcze trochę, powiedział, potrwa.

My, którzy tutaj siedzimy: my, co siedzimy tu. Murze,
mów. Mów ściano, naprzeciw której siedzimy.
Nacieki, pęknięcia w tynku: rzeki, w dół których
żadna łódź nas nie weźmie

Natalia de Barbaro z wyczuciem tka swoje utwory, w których liczy się każdy znak. Poetka posługuje się językiem codzienności, proponując jednak nieoczywiste, abstrakcyjne zestawienia. Operuje twórczymi, niezużytymi metaforami.  Wątkiem Tkanki jest życie (przede wszystkim wewnętrzne), osnową – świat. Warsztat pisarski de Barbaro przypomina zakład krawiecki, gdzie krojone są wiersze na miarę wrażliwego czytelnika. Zewsząd wyziera kruchość, ulotność, przemijanie.

IMG_4985

Walorem poezji jest także to, że pozwala na odmienną względem prozy, bardziej niezobowiązującą lekturę. Mimo wspomnianej już kompozycji utworów zebranych w cztery podgrupy (Tropy, Tracenie, One, Żar), każdy z wierszy niesie także odrębne przesłanie. Można je zatem czytać także „wyrywkowo”. Po Tkankę Natalii de Barbaro warto sięgać wielokrotnie, choćby po to, by zatrzymać się na chwilę w codziennym biegu przez życie. Na koniec, choć bynajmniej nie jest to najmniej ważna kwestia, pragnę zwrócić uwagę na odwagę Wydawnictwa Literackiego. Dla mnie każde, ale zwłaszcza niezorientowane konkretnie na poezję, wydawnictwo decydujące się na liryczne publikacje jest bohaterem. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że dużo łatwiej sprzedać poczytny kryminał niż tom poetycki obarczony stereotypem męczącej konieczności zgadywania, co autor miał na myśli. Wierzę, że podjęte ryzyko WL-ce się opłaci, bo mamy do czynienia z naprawdę wartym uwagi zbiorem.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.