WSZYSTKO WIDZĘ JAKO SZTUKĘ, Ewa Solarz, Robert Czajka

IMG_0223

Projekt bez tytułu (6)

Sztuka współczesna jest kłopotliwa. Niejednoznaczna, dziwaczna, wywrotowa. Jako jej odbiorcy często zachodzimy w głowę, co artysta miał na myśli. Jakie wytwory ludzkie można nazwać dziełem sztuki? I dalej, czy taka sztuka jest w ogóle potrzebna?

Wszystko widzę jako sztukę: pielenie ogródków, obieranie ziemniaków, szydełkowanie… Sztuka nie musi być poważna. Robię rzeczy żartobliwe, czasami mocno ironiczne. Za pomocą prostych czynności umieszczonych w niepasującej do niej przestrzeni staram się zwrócić uwagę na codzienność…

Pisze Julita Wójcik, a Ewa Solarz użycza tych słów do zatytułowania najnowszej publikacji, ale także wystawy na warszawskiej Zachęcie, której jest kuratorką. Robert Czajka akompaniuje jej od strony graficznej, a nad wszystkim czuwa wydawnictwo WYtwórnia (mające na koncie już dwa Ilustrowane elementarze dizajnu, w tym jeden w wersji polskiej i angielskiej). Efektem tej kooperacji jest przewodnik po polskiej sztuce współczesnej zaprezentowanej w dziesięciu odsłonach. Projekty tylu właśnie, wybranych z parytetowym poszanowaniem płci, artystów tworzących w okresie od drugiej połowy XX wieku do dnia dzisiejszego trafia do przewodnika. Sposób przedstawienia tej, bardzo różnej, twórczości, przystępny język oraz unaoczniające projekty pastelowe ilustracje sprawiają, że lektura książki Wszystko widzę jako sztukę może być dla dziecka świetną przygodą (dla mnie też taką była).

 

Poznacie Edwarda Krasińskiego, który bezpardonowo oklejał swoje otoczenie niebieską taśmą. Startując zawsze z wysokości 130 cm od podłogi, wiedziona przez niego taśma lawiruje między pułapkami, jakie kryje w sobie przestrzeń. Dalej pojawia się Roman Opałka, człowiek, który – jak sam przyznaje – mógłby zostać uznany za „przypadek psychiatryczny”, gdyby jego obrazy nie były tak drogie. Dlaczego? Ano dlatego, że od 1965 roku do końca życia (2011) Opałka odliczał czas – zapisując i nagrywając kolejne liczby na kolejnych (odpowiednio) płótnach i taśmach. A przy tym robił sobie selfie na długo przed tym, kiedy stało się to modne. Jest też Ryszard Winiarski, dla którego sztuka powstaje wskutek kombinatoryczno-logicznych operacji (to dwu lub trójwymiarowa gra czerni i bieli); i Cezary Bodzianowski, który upatruje sztukę w wywoływanych sytuacjach (a wywołał ich ponad tysiąc, np. przebrany się w bikini szuka na plaży swego sobowtóra, zaczepiając obce kobiety i prosząc o wspólne zdjęcie). Cytowana na początku Julita Wójcik to autorka słynnej Tęczy do niedawna roztaczającej się nad placem Zbawiciela; Aneta Grzeszczykowska natomiast wykonała osiemdziesiąt cztery czarno-białych fotografii, wywołanych w negatywie, na których tylko ona pozostaje „pozytywna”. Monika Drożyńska kompulsywnie haftuje, przemycając zaangażowane społecznie hasła w miejscach, w których najmniej byśmy się ich spodziewali. Jan Dziaczkowski uporczywie kompletował najróżniejsze ścinki papieru i fotografie – tworzonymi z nich niewielkich rozmiarów kolażami, opowiadał niesamowite historie. Kojarzycie nieczynną fontannę przed gmachem Muzuem Narodowego w Warszawie? Katarzyna Przezwańska podjęła architektoniczną interwencję otaczającej ją przestrzeni, przez którą przechodnie macają asfalt – tak realistyczna jest jej sztuczna, namalowana żywicą tafla wody.

Różowe neonowe banieczki musujące na żoliborskim niebie bardzo dobrze oddają mój kult życia, zachwytu i radości, a to jest podstawa polityki, jaką uprawiam w świecie sztuki. Nie zgadzam się na prymat śmierci nad życiem i cierpienia nad przyjemnością. Przyglądając się kulturze, można odnieść wrażenie, że tragedia nas pobudza, a szczęście usypia. Jeżeli nawet tak jest, to może warto coś tu zmienić.

Pisze Maurycy Gomulicki – artysta, który umieścił w jednym z warszawskich parków siedemnastometrową szklankę z oranżadą albo w garniturze w różowo-różowe paski jeździ z modelkami różowym cadillakiem.

Ewa Solarz kompletuje więc galerię osobliwości. Jej książka pokazuje, że wyobraźnia ludzka nie zna granic i że inność (oryginalność) jest wartością. To bardzo ważny przekaz w świecie zmierzającym do coraz większej uniformizacji, w którym własne zdanie nie jest pożądane. Co ważne, Solarz nie wskazuje jednego słusznego sposobu odczytania sztuki współczesnej, właściwie pisze wprost, że takiego nie ma. Sztuka to wolność – formy i sposobu postrzegania świata, a przy tym sposób na wyrażanie samego siebie. Kolejnym atutem przemawiającym za wręczeniem tej książki w ręce dziecka jest słowniczek wyjaśniający trudniejsze wyrazy z artystycznego poletka (m.in. performans, kolaż czy wernisaż). Wszystko widzę jako sztukę to książka wydana z troską, do jakiej WYtwórnia nas już przyzwyczaiła. Byłby z niej świetny podręcznik do plastyki czy historii sztuki, jeśli w ogóle jest jeszcze miejsce w polskiej edukacji na tak bezużyteczne przedmioty. Kupcie i odwiedźcie z nią (z dziećmi lub bez) interaktywną wystawę na Zachęcie (otwarta do 3 czerwca). Zachęcam mocno, sama wpisując tę atrakcję w kalendarz. Bo o sztuce rozmawiać warto. Od najmłodszych lat.

max_skan_97_240