Uwielbiam targi książki- czas z dala od domu i codziennego zamieszania (o łódzkim Salonie Ciekawej Książki nie mam najlepszego zdania, mimo że rokrocznie na nim bywam) zorientowany na literaturę i kulturę w ogóle. Czas spędzony wśród książek i ich maniaków. Czas poszerzania horyzontów – zawsze wracam z takiej imprezy z przynajmniej jedną książką, której wcześniej wcale nie chciałam przeczytać, a spotkanie, które wywarło na mnie największe wrażenie okazuje się tym, którego nawet nie brałam pod uwagę podczas planowania wydarzeń, na które chcę się wybrać. A że targów (a przynajmniej imprez, które tak się nazywają, ale to odrębna kwestia, nie na dziś) w Polsce wciąż przybywa, stały się one dla mnie przyczynkiem do uprawiania nowego rodzaju turystyki – turystyki targowej (lub, precyzyjniej: targowo-festiwalowej). I ten skutek uboczny, który może dla niektórych wydawać się wadą (bo trzeba się spakować, wydać pieniądze, wsiąść w pociąg czy autobus i jeszcze mieć gdzie spać), to dla mnie olbrzymia frajda. Dzięki targom zajechałam do, rzecz jasna, Warszawy i Krakowa, ale też Poznania czy Sopotu (marzy mi się jeszcze Białystok, ale nie wiem, czy w tym roku zdołam tam zawitać).
W nocy z niedzieli na poniedziałek wróciłam z Gdańska do Łodzi. Pełna walizka książek rozpakowana, wolny weekend w trakcie odpracowywania. Skończyło mi się alibi – czas podsumować pierwszą edycję Gdańskich Targów Książki organizowanych przez Kultural Sp. z o.o., a żeby było jaśniej – twórców mojej ulubionej księgarni na Pomorzu, czyli Sztuki Wyboru (16-18.03.2018).
-> Atmosfera Targów
Ogromnym walorem targów była ich lokalizacja. Główną przestrzenią, w której mieściła się cała strefa stricte targowa oraz najważniejsze wydarzenia była Polska Filharmonia Bałtycka. Mieszczący się na wyspie urokliwy, odnowiony budynek świetnie sprawdził się w roli bardziej kameralnych targów, co na pewno docenili bywalcy warszawskich (Stadion Narodowy) i krakowskich (Hala EXPO) targów książki. Stoiska wydawców wypełniały hole filharmonii, natomiast spotkania odbywały się w dwóch przestrzeniach (większej – przystosowanej dla dużego audytorium, oraz mniejszej – odpowiedniej na warsztaty czy debatę).
-> Spotkania, debaty, koncert, wystawa i inne!
Wokół komiksu biograficznego – spotkanie z Jackiem Frąsiem („Totalnie nie nostalgia”), Olgą Wróbel („Ciemna strona księżyca”), Bartkiem „Henrykiem” Glazą i Anną Ostrowską-Warzechą („Tylko spokojnie”); prowadzenie: Łukasz Kowalczuk o komiksie jako medium właściwym do podejmowania trudnych kwestii (m.in. przemocy i traumy z dzieciństwa, sytuacji kobiety w ciąży czy walce z rakiem jako walce całej rodziny chorego).
Księgarnie kameralne – panel dyskusyjny z Anną Karczewską. Dyskutowaliśmy o tym, czy jest szansa prowadzić, albo lepiej: otworzyć nową kameralną księgarnię bez spadku lub wygranej w totka na podorędziu. I co musiałoby się zadziać, aby to było możliwe.
Świat oczami reporterek – spotkanie z Urszulą Jabłońską („Człowiek w przystępnej cenie”), Aleksandrą Lipczak („Ludzie z Placu Słońca”) i Karoliną Sulej („Wszyscy jesteśmy dziwni”). Prowadzone przez Mariusza Szczygła widowiskowe spotkanie o życiu codziennym w Hiszpanii, Tajlandii i Nowym Jorku. A tak naprawdę o tym, że wszyscy jesteśmy dziwni i że to jest super.
„Gombrowicz. Ja, geniusz” – spotkanie z Klementyną Suchanow; prowadzenie: Paweł Wielopolski. O (tajemnicach w) życiu i wielkiego Gombro przed i w Argentynie oraz o tym, że nic nie zapowiadało, by miał Witold Gombrowicz wielkim pisarzem być.
Spotkanie z Iwoną Chmielewską, ilustratorką i autorką książek obrazowych; prowadzenie: Jarosław Borowiec. Najbardziej emocjonujące 50 minut festiwalu! Nie żartuję – to był czas pięknie snutej opowieści o książkach autorskich, książkach dwujęzycznych, których jednym językiem jest słowo, a drugim obraz.
Premiera książki „Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej” – spotkanie z Cezarym Łazarewiczem; prowadzenie: Dorota Karaś. Premiera, której nie mogło zabraknąć na targach. Klasa i zaangażowanie w walce o prawdę.
Spotkanie z Anną Cieplak, laureatką Nagrody Conrada; prowadzenie: Małgorzata Lebda. O świecie gimbazy z książek „Ma być czysto” i „Lata powyżej zera”, a także o tym, dlaczego proza Małgorzaty Musierowicz nie trafi do dzisiejszej młodzieży (wreszcie ktoś mnie zrozumiał!).
Targom towarzyszył także szereg wydarzeń towarzyszących dla dzieci i dorosłych (pełen program u dołu strony) odbywających się w innych instytucjach kulturalnych Gdańska. Ja wybrałam się do Sztuki Wyboru na wystawę prac Iwony Chmielewskiej (no i na śniadanie), z czego jestem ogromnie zadowolona.
Jeśli chodzi o ogół wydarzeń pozatargowych (tu jako: pozahandlowych), organizatorom udało się ściągnąć na Targi świetne autorki i autorów, którzy w ciągu ostatnich 12 miesięcy zdobyli ważne literackie nagrody (Cezary Łazarewicz, Anna Cieplak, Salcia Hałas, Iwona Chmielewska), opublikowali głośną książkę (Magdalena Grzebałkowska, Marcin Świetlicki, Klementyna Suchanow), albo po prostu są gwiazdami (Mariusz Szczygieł, Katarzyna Bonda). To ogromny plus, który zasługuje na uznanie. Kolejnym walorem było zróżnicowanie gatunków i rodzajów literackich, w jakie wpisywały się prezentowane podczas spotkań pozycje z najnowszej literatury polskiej, które pokazuje, na jak różne sposoby uprawia się w naszym kraju literaturę.
Jeśli natomiast chodzi o minusy, zabrakło mi w całym programie spójności, jakiejś narracji, która pozwalałaby płynnie przejść z klimatu jednego spotkania w drugie (zwłaszcza, że na następujących po sobie wydarzeniach spotykałam tych samych czytelników). Albo chociaż motywu, który wyjaśniałby zasadność spotkania poświęconego publikacji „Studium z dziejów wina w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach (XIV-XV w.). Produkcja – dystrybucja – konsumpcja”. Przy braku takiej płynności na dodatkową niekorzyść działał czas trwania spotkań – planowe 50 minut często zmuszało do duszenia dyskusji w zarodku i odbierało czytelnikom głos. Oczywiście, można autorce / autorowi zadać pytanie w kuluarach – jeśli tylko nie spieszy się na kolejne spotkanie, które rozpoczyna się za 10 minut. Domyślam się jednak, że takie rozwiązanie zostało niejako wymuszone przez spostrzeżenie, które często mi przychodzi do głowy: „Tyle jest do przeczytania / przegadania, a tak mało czasu”.
-> I wiecie co?
1. Udało mi się nawet dostać w niedzielę nad morze! (Nie, nie było ciepło. Nie, nie polecam wybierać się na plażę w kozakach).
2. Kupiłam takie oto książki.
3. Moja walizka w drodze powrotnej pełna obautografowanych egzemplarzy wyglądała tak (norma w turystyce targowej w moim wykonaniu).
To był intensywny, ale bardzo dobry weekend. Zainspirowałam się. Odpoczęłam od codzienności.
Ukłony dla organizatorów – Gdańsk, do zobaczenia za rok!