NA WYSOKIEJ GÓRZE, Krystyna Miłobędzka, Iwona Chmielewska

IMG_9729

50373cdcf4-na-wysokiej-gorze

2 kwietnia 1805 roku na świat przyszedł baśniopisarz wszechczasów – Hans Christian Andersen, a w 162 rocznicę jego urodzin Międzynarodowa Izba ds. Książek da Młodych Ludzi (IBBY) ustanowiła Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci. A że pięknie wydane, mądre życiowo i wrażliwe książki (nie tylko) dla dzieci chwytają mnie za serce, z radością przedstawiam kolejną z nich: Na wysokiej górze Krystyny Miłobędzkiej (słowa) oraz Iwony Chmielewskiej (ilustracje) wydanej przez Wydawnictwo Wolno.

Na wysokiej górze to książka dwujęzyczna, w której jednym językiem są słowa, drugim – ilustracje. I żaden z tych, rządzącymi się innymi prawami, sposobów prowadzenia narracji nie jest względem drugiego podrzędnym. Choć pierwszy był tekst – fragment scenariusza teatralnego Krystyny Miłobędzkiej Na wysokiej górze. Commedia della lingua, dzięki obrazowi powstała jakość, która nie wybrzmiałaby z samych słów. Obraz może dodawać albo odbierać siłę tekstowi; może go ubogacać albo trywializować. Mając tego świadomość, rola ilustratora staje się odpowiedzialnym zadaniem i wyzwaniem. Chmielewska nie chce wizualizować występujących w tekście zbitek słów. Swoje książki otwiera pełnym, pozbawionym obrazu tekstem, dając mu w pełni wybrzmieć. Dopiero potem pojawiają się ilustracje – przewietrzone w celu maksymalizacji swobody interpretacyjnej odbiorcy. Dzięki temu obraz nie jest ograniczeniem, a bodźcem wywołującym kolejne sensy dla każdego czytelnika.

Na wysokiej górze
Rośnie drzewo duże
Nazywa się
Apli – Papli – Blite – Blau
A kto tego nie wypowie
Ten nie będzie grał.

Na wysokiej górze to picture book do „obsługi analogowej”, bowiem wykorzystując materialność książki Chmielewska proponuje spojrzenie na świat jako na harmonijną całość. Dzięki konceptowi gry w przejrzystość strony (zastosowanie symetrii pozwalającej powołanym do istnienia istotom i przedmiotom, przy pomocy słonecznego światła, przeglądać się w kartach książki) ilustratorka pokazuje, że wszystkie elementy świata wzajemnie się dopełniają. Jak w znanej dziecięcej wyliczance poetki Miłobędzkiej (a z dalii – dal / a z dala – biegnie droga / a z biegniedrogi – nogi), tak i na ilustracjach (bez dzieciństwa nie sposób odkryć, czym jest starość) oswajanie świata możliwe jest dzięki odczuwaniu braku doznanej wcześniej obecności. Na wysokiej górze to także zachęta do namysłu i zachwytu nad światem. Wszystko się przenika, a więc nic nie jest zwyczajne i jednoznaczne. Okno może okazać się torebką od herbaty, dom kopertą, a księżyc nadmuchaną bańką. Świat pełen jest tajemnic, które każdy musi odkrywać na własną rękę. Ta książka jest wreszcie subtelną obrazową historią przemijania, wobec którego pozostajemy bezbronni. Wszystko ulega zmianom pod wpływem czasu. Wyruszamy w drogę jako młoda dziewczyna (dokąd?), wracamy jako starsza kobieta (skąd?). [Życie] idzie, idzie, idzie, idzie, idzie, idzie, idzie.

Nie obawiam się stwierdzenia, że książka Na wysokiej górze to dzieło sztuki. Rozpływające się w szarościach i błękitach oraz płowiejące w beżach i brązach ilustracje wzbudzają nostalgię za patrzeniem na świat oczyma ciekawego go dziecka. Całość utrzymana jest w melancholijnym klimacie utraconego czasu, przez który przebijają się zwiastujące życie akcenty różu i czerwieni.
Publikacja ta powstała jako prezent-niespodzianka dla poetki Miłobędzkiej (której fotografie znalazły się wewnątrz) z okazji jej jubileuszu. Okazała się jednak prezentem uniwersalnym – opowieścią o życiu dla czytelnika w każdym wieku, której nie sposób streścić. „Wydajemy wolno, bo nam się nie spieszy” – to dewiza wydawnictwa Wolno, które po mistrzowsku zaopiekowało się książką. Chcąc uchwycić bogactwo tej niezwykłej pozycji, taką dewizę powinien przyjąć także ten, kto będzie miał szczęście się nad nią pochylić.