CESARSKI ZEGARMISTRZ, Christoph Ransmayr

IMG_3862

christoph-ransmayr-cesarski-zegarmistrz-wydawnictwo-uj-2018-10-18

Cesarski zegarmistrz (org. Cox oder Der Lauf der Zeit)
Christoph Ransmayr
z niemieckiego przełożył Jacek St Buras
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
data polskiej premiery: październik 2018

Christoph Ransmayr prowadzi godne pozazdroszczenia życie. Z wykształcenia filozof i etnolog, odbywa liczne podróże po świecie, a potem o nim pisze. I bynajmniej nie przymiera głodem. Ma przy tym odwagę nie trzymać się kurczowo tego, co poznał, o czym przeczytał, co zobaczył, a jedynie inspirować się eksplorowanymi miejscami i historią odkrywanych na własną rękę kultur. Musi je zresztą całkiem dobrze rozumieć, bo po lekturze jego chińskiej opowieści mogę stwierdzić, że jedynie nazwisko zdradza obce pochodzenie autora. Ransmayra możecie kojarzyć z napisanego w duecie z Martinem Pollackiem Pogromcy wilków (Wydawnictwo Czarne), którego akcja dzieje się w Polsce. Jesienią 2018 roku w Serii z Żurawiem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego ukazał się jego Cesarski zegarmistrz.

Przeczytaj recenzję innej książki z tej serii: Kwiat wiśni i czerwona fasola, Durian Sukegawa.

Ransmayr przenosi nas do osiemnastowiecznych Chin, w których omnipotentny Cesarz-Bóg pragnie zawładnąć czasem. W tym celu do swojego cesarstwa ściąga światowej sławy brytyjskiego zegarmistrza, Alistora Coxa (wzorowanego na rzeczywistej postaci genialnego Jamesa Coxa) i jego najlepszych rzemieślników, stawiając przed nimi zadanie stworzenia trzech niezwykłych zegarów. Przekonany o wynikającej z jednostkowego położenia względności czasu, Quianlong pragnie wejść w posiadanie mechanizmów zdolnych do odmierzania pędzących minut okresu dziecięcego, wlekących się godzin dogorywania skazańca oraz wieczności, jaką gwarantuje człowiekowi miłość. Praca nad maszynami okaże się dla cesarskiego zegarmistrza nie tylko ogromnym wyzwaniem wynalazczym, ale przede wszystkim asumptem do uporządkowania spraw, których nie sposób objąć rozumem.

Ale nawet jeśli ktoś bezgranicznie wierzy… – w tym miejscu Kiang zrobił długą pauzę, jakby się obawiał, że po prostu powtórzy słowa cesarza – … nawet jeśli ktoś bezgranicznie wierzy w to, że jest panem czasu, z każdym upływającym rokiem jego życia, kiedy tak wiele w nim staje się bardziej ociężałe i powolniejsze, czas zaczyna płynąć szybciej. Ledwo zgromadził wokół siebie swoich najbliższych, żeby razem z nimi obchodzić jakieś święto, już minął kolejny rok, a on zaczyna stopniowo upodabniać się do skazańca, czekającego na dzień egzekucji.

Znakiem firmowym Serii z Żurawiem jest ustępowanie wartkiej akcji na rzecz zapisu wewnętrznych przeżyć bohaterów, refleksji nad kulturą, filozoficznego sznytu. U Ransmayra to wszystko jest. Narracja krąży wokół przemyśleń pogrążonego w depresji związanej ze śmiercią córeczki i odejściem żony Coxa, jego prób przepracowania traumy rozstania z dwiema kobietami nadającymi jego życiu sens. Austriacki pisarz z wyczuciem i empatią przedstawia dramat rodziców, którzy, wbrew logice czasu, muszą chować swoje dzieci. Jest więc Cesarski zegarmistrz opowieścią o sile ojcowskiej miłości i o pozostawaniu rodzicem nawet po stracie dziecka. Kolejny wątek stanowi namysł nad naturą czasu, pobudzany przez powracające jak mantra pytanie: Czy dla wszystkich czas płynie tak samo?. Tu dają o sobie znać skłonności do filozofowania autora, który w niewymuszony sposób snuje refleksję na temat czasowości bytowania człowieka. I wreszcie trzeci aspekt książki: zderzenie kultur. Czyniąc głównego bohatera Anglikiem i lokując akcję powieści w Chinach, Ransmayr rejestruje spotkanie Zachodu ze Wschodem. Jak się okazuje, w światach, które różnią obyczaje, reżim, hierarchia społeczna, mentalność i religia, wspólna pozostaje jedynie potrzeba miłości. Autor umiejętnie przeplata wszystkie wątki, co czyni Cesarskiego zegarmistrza oryginalną powieścią o wpisanym w czas ludzkim losie, noszącą znamiona orientalnej baśni. 

Cesarski zegarmistrz to powieść dla czytelnika cierpliwego, poszukującego w lekturze przyczynku do refleksji. Podczas ciągnącej się żeglugi z Wysp do Chin, udzielało mi się zdezorientowanie Alistora Coxa i jego towarzyszy. Pozostając pod wrażeniem piętrzących się fraz o wysublimowanej składni, oszołomiona ich barokowym brzmieniem (brawa dla tłumacza, Jacka St. Burasa), nie wiedziałam, w którą stronę popłynie narracja Ransmayra, a drobiazgowość opisu rzeczywistości miejscami stawała się przyczyną mojego w niej zagubienia. Pewność odzyskałam dopiero na chińskim lądzie, na całkiem obcej ziemi, ale wśród znajomych, bo uniwersalnych, uczuć pierwszo- i drugoplanowych bohaterów. Christoph Ransmayr napisał powieść nieoczywistą, której odpowiednika próżno szukać we współczesnej prozie. Wartą lektury nie tylko zafascynowanych kulturą Państwa Środka. 

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawnictwa.