Księgarnia Alinéa – wirtualny spacer de Luxe

IMG_7884

W czasach, kiedy podróżowanie nie jest i pewnie długo nie będzie możliwe, zapraszam na wycieczkę w nieznane. Chwile przed ostatnim Bożym Narodzeniem spędziłam kilka dni w Luksemburgu. Do samego końca nie wiedziałam, czego się po tej podróży spodziewać. Bo z czym Wam się to państewko kojarzy? Mnie z luksusem (nazwa zobowiązuje), instytucjami UE i niefajną pogodą. Wszystko to się potwierdziło, ale przed powrotem do domu zrobiłam, co mogłam, żeby Luksemburg budził w mojej pamięci również książkowe wspomnienia. Zapraszam do wirtualnego zwiedzania: Alinéa – niezależna księgarnia w centrum luksusowej stolicy.

IMG_7889

Alinéa (tzn. Akapit) powstała w 1995 roku i działa nieprzerwanie jako niezależna księgarnia. Zajmuje parter i pierwsze piętro kamienicy przy rue Beaumont, w sumie blisko 300 mkw. Podobnej wielkości księgarnie niesieciowe znajdują się w pozostałych krajach Beneluksu, co, znając polskie realia, budzi podziw i niedowierzanie. Na kilkunastotysięczny księgozbiór składają się pozycje w siedmiu wersjach językowych (luksemburskiej – miks niemieckiego i francuskiego, francuskiej, niemieckiej, angielskiej, włoskiej, hiszpańskiej i portugalskiej – dużo tu emigrantów z kraju Pessoi). Podobno tutejszą załogę księgarek i księgarzy zasilają poligloci biegle władający tymi językami (nie sprawdzałam). Robi wrażenie, co? To wchodzimy do środka.

IMG_7888

IMG_7887

Od frontu witają nas tytuły francuskie i mniejszy dział luksemburski – to te języki dominują w kraju. W całym Luksemburgu na ulicach pewnie częściej usłyszymy ich rodzimy język (niegdyś uznawany za jeden z dialektów niemieckiego; Luksemburczycy wynoszą go z domu, w szkołach uczą się francuskiego i niemieckiego, a potem także angielskiego), jednak z uwagi na „unioeuropejskość” stolicy, to francuszczyzna zdaje się wysuwać na pierwszy plan. Francuska oferta książkowa jest zresztą dużo bogatsza, boom na publikowanie po luksembursku to stosunkowo świeża sprawa. Luksemburski przoduje natomiast wśród lektur dla najmłodszych czytelników.

To, że mamy do czynienia z francuskimi tytułami widać zresztą gołym okiem. Niezobowiązująca elegancja czy nuda i dezorientacja – po której stronie sporu o francuskie okładki, a przede wszystkim grzbiety, książek Gallimarda stoicie?

 

IMG_7870

IMG_7872

Zapuszczając się coraz bardziej wgłąb, docieramy do sali dla młodszych czytelników. Jest przyjaźnie i kolorowo. W niektórych miejscach znajdziemy dyskretne podpowiedzi dotyczące sugerowanego wieku odbiorcy. Są krzesełka i aktywizujące gadżety.
Zadanie dla fanów Wally’ego: na zdjęciach z części dziecięcej odnajdź:
– pluszową kaczkę i jej koleżankę / kolegę o trudnym do zidentyfikowania gatunku,
– książkę, która pojawia się w dwóch wersjach językowych,
– przynajmniej jeden tytuł, który popularny jest także w polskich księgarniach.

IMG_7868

IMG_7873

 

Wchodzimy na górę! Skręciwszy w prawo trafiamy do zaułka artystów, w którym znajdują się przede wszystkim albumy z zakresu fotografii, filmu, malarstwa i innych dziedzin szeroko pojętej sztuki. Teraz żałuję, że nie sprawdziłam zawartości szuflad pierwszego z regałów…

IMG_7880

IMG_7875

Przechodząc na lewo, spoglądamy w dół, by naszym oczom pokazał się anglojęzyczny księgozbiór. Tu o francuskiej pedanterii wydawniczej nie może być mowy. Dalej natomiast mamy dział popularnonaukowy i książki językowe.

IMG_7878

IMG_7879

 

IMG_7886

A później, później jest tylko lepiej, bowiem imponującej długości ścianę skrzętnie wypełniają regały z komiksami, którymi przecież sąsiadujące z Luksemburgiem Francja i Belgia stoją. Znajdujemy się w mekce fanów BD. Jej urokowi nie oparłam się i ja.

IMG_7883

IMG_7884

Na złotawym fotelu spędzam kilka godzin, by z niemałym bólem ograniczyć zakupy do komiksowej adaptacji Zbrodni i kary oraz popularnej książeczki dla dzieci z tradycyjnymi ilustracjami. Ta ostatnia jest po luksembursku; nie rozumiem niemal żadnego słowa.

IMG_7881

Co to za miejsce, co za ludzie, klimat i książki! Wspaniała przestrzeń tętniąca życiem i pasją do literatury. To, co widzimy i słyszymy, zależy od tego, gdzie stoimy. A trudno o lepszą czytelniczą lokalizację niż Alinéa. Księgarnia, która utożsamia mój ulubiony rodzaj luksusu: ten undergroundowy i niepokorny. Na taki może sobie pozwolić państewko z drugim najwyższym na świecie PKB per capita.