HUBERT CHCE CIASTKO, Bartłomiej Świderski, Adam Brodowski

46294389._UY630_SR1200,630_

46294389._UY630_SR1200,630_

Hubert chce ciastko Bartłomieja Świderskiego (tekst) i Adama Brodowskiego (ilustracje)
Wydawnictwo Ezop, 2019

Wtedy dotarło do niego, że coś tu jest nie tak – z nim albo z ludźmi. Przecież nie zrobił im nic złego. Dlaczego woleli tuczyć sytą wiewiórkę niż wesprzeć głodnego szczura? Tak jak teraz – dlaczego ten rudy sybaryta stoi sobie na środku alejki i wyjada z dłoni zachwyconej dziewczynki słodkie przysmaki, a on musi się chować po krzakach? CO TAKIEGO ON MA, CZEGO JA NIE MAM? Hubert naprawdę chciał to wiedzieć. Spyta o to jakiegoś człowieka, kiedy nadarzy się okazja.

Tematykę egzystencjalną kojarzymy raczej z dorosłą literaturą. Panuje milczące przekonanie, że lepiej nie nurzać małoletnich w tak ponurej, dekadenckiej, cierpkiej materii. O tym, że raczej nie żyjemy w najlepszych z możliwych światów każdy dowiaduje się na własnej skórze, nikt nas na tę prawdę nie przygotowuje (A przynajmniej nie w jakiś konstruktywny sposób. Nie pytajcie mnie, na czym miałby on polegać. Całkiem możliwe, że zwyczajnie go nie ma). Tymczasem duet Świderski (tekst) & Brodowski (ilustracje) opowiedział historię promowaną jako lektura dla nastolatków+, podejmującą kwestię istnienia w uniwersum, które jest okrutne, niesprawiedliwe, rozczarowujące. Zwłaszcza z perspektywy szczura cieszącego się wśród ludzi wyjątkowo złą sławą.

IMG_6151

Rattus Norvegicus Tragicus
Hubert to każdy z nas, kiedy czuje się niedoceniony, nierozumiany, niepotrzebny. Problem w tym, że u głównego bohatera tej historii nie jest to stan przejściowy. Trudno o lepszą animizację jednostki upokarzanej przez świat niż szczur wędrowny (pamiętacie, kto przynosi do Oranu dżumę w powieści Camusa?). Hubert nie godzi się na swój los wynikający z gorszego względem innych gryzoni urodzenia. No bo jak to jest, że puszysty ogon i umaszczenie odmiennej barwy gwarantują ludzki zachwyt i stały dostęp do jedzenia, podczas gdy Inny (w tym wypadku szczur) budzi wstręt i odrazę homo sapiens? A teraz pod szczura podstawmy imigranta, innowiercę, homoseksualistę czy niepełnosprawnego umysłowo. Albo dowolnego człowieka, któremu w świecie jest źle, bo nikt nie rozumie jego aspiracji i pragnień. W obliczu tej uporczywej znieczulicy otoczenia, główny bohater przeżywa pasmo frustracji. Żona ocenia go jako charakterologicznie niezdolnego do bycia ojcem. Bo fantasta, bo odklejony od rzeczywistości. Ziomki biorą go za dziwaka, który chcąc być kimś lepszym, kala własne gniazdo (norę?). Przez chwilę faktycznie udaje mu się triumfować nad resztą szczurzej populacji (dzięki podpatrzonej u ludzi umiejętności czytania Hubert ratuje życie przywódcy), jednak splendor i uznanie stada mijają równie szybko, jak się pojawiły.

A jednak myliła się – siebie też nie oszukał. Był szczurem i doklejony ogon tego nie zmieni. Należało zejść na ziemię, a nawet pod jej powierzchnię, i godnie grać kartami, które dostał w genetycznym rozdaniu, obojętnie, jak bardzo było ono niesprawiedliwe. Z doświadczenia wiedział, że to żona trzeźwiej ocenia sytuację, i nie chciał dać jej satysfakcji skwitowania jego kolejnej porażki sakramentalnym: „A nie mówiłam?”.

Nastrój opowieści szybko mi się udziela i sprawia, że właściwie od początku martwię się, by Hubert nie zrobił czegoś głupiego. I nie chodzi mi o doczepienie ogona z liści czy przefarbowanie się na biało. Wrażliwi na świat zawsze mieli gorzej, jednak powiedzieć, że w tej historii nie ma happy endu to powiedzieć naprawdę niewiele. Rzecz jasna, zakończenia nie zdradzę, ale jeśli rozpoczniecie lekturę z coachowskimi nadziejami, że granice tkwią tylko w nas i musimy odważyć się je przekroczyć, to autorzy sprowadzą Was do parteru. I będzie to wyjątkowo twarde lądowanie.

IMG_6156

Książkomiks: dla kogo i czemu tak?
Hubert chce ciastko to tytuł, który wydawca nazywa książkomiksem, czyli hybrydą książki (tu: utworu tekstowego) i formy graficznej. Czytelnik otrzymuje osiemdziesiąt cztery strony zadrukowane czarnym atramentem w mniej więcej równych proporcjach. To ciekawy eksperyment, w którym historia opowiadana jest na przemian dwoma środkami przekazu. Z początku wydaje się to pomysłem nieco dziwacznym, jednak projektowi nie można odmówić spójności. Zwłaszcza, że otrzymujemy naprawdę dobry tekst (pozornie prostu i mocno sugestywny zarazem, bogaty w niezużyte epitety język, budujący napięcie i nastrój groteski frazy) oraz atrakcyjne wizualnie rysunki i całe kadry. Grafika, a także wyróżnione zdania czy pojedyncze słowa trochę odciążają przytłaczającą historię, czyniąc ją bardziej adekwatną dla młodszego odbiorcy.

Najwyraźniej ludzie przywiązują niezwykłą wagę do umaszczenia, większą niż do cech charakteru, inteligencji, użyteczności, większą nawet niż do przynależności gatunkowej. Rudy lub biały gryzoń po prostu przestaje być gryzoniem. A zatem ludzie brzydzili się nie tyle jego”szczurowatości” – charakteru, systemu wartości, stylu życia – co po prostu jego szarości. To było olśnienie. Okrył zasadę, która tłumaczyłaby wszystkie dostępne fakty: rudy gryzoń- dobry. Biały gryzoń – dobry. Szary gryzoń – zły.

Z pewnością można tę opowieść rozumieć na różnych poziomach, od niewiele ponad dosłownego, tj. nie całkiem szczęśliwych perypetii pewnego szczura, po historię najcięższego kalibru, w której Hubert jest bohaterem tragicznym. Sądzę, że o ile nastolatek z powodzeniem odczyta i doceni klimat tej historii, dla młodszego czytelnika może okazać się ona emocjonalnie nie do podźwignięcia albo, przy najprostszym odczytaniu, zwyczajnie nudna. Dlatego nie widzę dzieci jako potencjalnych odbiorców tej książki. Tekst Świderskiego zdecydowanie nie powinien zatem służyć do nauki samodzielnego czytania. I tu zastanawiać zaczyna rozmiar czcionki, który, choć kompozycyjnie prezentuje się bardzo dobrze, dorosłego odbiorcę może irytować. Jak sądzę, mniejsze litery nie budziłyby takiego dysonansu i pytań o projektowanego czytelnika opowieści. Poza tym jednym znakiem zapytania, książka została wydana bardzo starannie, jak na Wydawnictwo Ezop przystało.

IMG_6157

Hubert chce ciastko świetnie wpisuje się w bliską mi tradycję filozofii absurdu. Świderski i Brodowski słowem i obrazem stwarzają sytuację absurdalną, jaką jest milczenie świata wobec krzyku człowieka, który chciałby zostać przezeń dostrzeżony. To oryginalna propozycja dla nastolatków wzwyż (nie sposób być na tę książkę zbyt dorosłym), która daje do myślenia także bez znajomości twórczości Kafki czy Camusa. Uprzedzam: nie będzie lekko, ale zdecydowanie warto Huberta przeczytać.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawnictwa.