Ludzie zbudują, mimo wszystkie zawody, klęski i tragiczne omyłki, lepszy świat. Gdybyśmy nie mieli działać z tą myślą, utracilibyśmy wiarę w człowieka i jego możliwości, a wtedy lepiej byłoby nie żyć, przyjacielu.
DIALOGI
Wczoraj, 12/09/2016 95. rocznicę urodzin świętowałby zmarły w 2006 roku Stanisław Lem. Długo zastanawiałam się, w jaki sposób mogę „uczcić” ten dzień tutaj, w hiszpańskim Santiago de Compostela. Jak niemal codziennie, udałam się do wspaniałej, ogromnej Biblioteki Publicznej, która i tym razem mnie nie zawiodła. I wiecie co? Dużo jest Lema w Hiszpanii i dużo się go tu czyta. Świadczą o tym chociażby kolejne wznowienia jego dzieł. W samej bibliotece udało mi się odnaleźć tylko dwie jego książki – Maskaradę (Máscara) i Pokój na Ziemi (Paz en la Tierra), ponieważ pozostałe (całkiem pokaźny księgozbiór) były wypożyczone! Sama zresztą Maskarada została wypożyczona w tym roku aż osiem razy a Pokój na Ziemi trzynaście. Uważam, że to bardzo dobry wynik. W zbiorach audiowizualnych znalazłam też DVD z ekranizacją Solaris. Szukając lemowskich książek, między regałami spotkałam chłopaka, który szukał czegoś dobrego z gatunku SF (tu CF). Pospiesznie wręczyłam mu Paz en la Tierra mówiąc, że nie znajdzie niczego lepszego i że czytając tę książkę właśnie dziś, w 95. rocznicę urodzin Lema, zrobiłby mu wspaniały prezent. Kolega zanucił sto lat, podziękował i poszedł wypożyczyć książkę.
Wieczorem podczas kolacji z zaprzyjaźnioną hiszpańską rodziną zapytałam, czy słyszeli o Lemie. Otóż tak, słyszeli, ojciec rodziny nawet czytał. Jak się później okazało, był to jedyny znany im polski pisarz. Ale jaki!, pomyślałam.
Pamiętam do dziś, jak ogromną frajdę sprawiło mi czytanie wywiadu – rzeki z Lemem, to się chyba nazywało Tako rzecze Lem. Sprawdzę. Tak [późniejszy dopisek]. Powszechnie już chyba wiadomo, jak bardzo wizjonerskie były jego opowiadania w czasach, kiedy powstały i jeszcze przez długi czas po publikacji. Jak dużo mówiły o przyszłej technice, jak bardzo to się wydawało wówczas odległe, wyimaginowane, czy wręcz niedorzeczne. Wielokrotnie powtarzał, że pisanie o tym, co jest zostawia innym, on woli śnić swój sen o przyszłości. Dziś fantasmagorie Lema stały się w dużej części naszą rzeczywistością. Dla mnie, w dużej mierze był ojcem mojej wyobraźni. Jednak nie o tym chcę dziś pisać. Czytając wspomniany wywiad zafascynowały mnie opowieści Lema dotyczące jego samego i dwie z nich, dla mnie szczególnie znamienne, skoro wciąż je pamiętam, chciałabym tutaj przytoczyć.
Kryterium zdrowego rozsądku nie jest do historii ludzkiej stosowalne. Czy Averroes, Kant, Sokrates, Newton, Voltaire uwierzyliby, że w wieku dwudziestym plagą miast, trucicielem płuc, masowym mordercą, przedmiotem kultu stanie się blaszany wózek na kółkach? I że ludzie będą woleli ginąć w nim, roztrzaskiwani podczas masowych weekendowych wyjazdów, aniżeli siedzieć cało w domu?
KONGRES FUTUROLOGICZNY
Lem opowiada między innymi o tym, jak kiedyś bardzo chciał zostać filozofem. Jeszcze przed podjęciem studiów napisał traktat filozoficzny i postanowił pokazać go profesorowi krakowskiej uczelni (bo Lem był z Krakowa). W niewyjaśniony w wywiadzie sposób zdobył adres jednego z profesorów i dostarczył mu swoje dzieło. Jakiś czas później, po lekturze, profesor surowo i jednoznacznie stwierdził, iż jego praca to stek bzdur i nonsensów, i że chyba powinien był pozostać przy literaturze. Wyobrażam sobie, jak bardzo musiał być młody Lem rozgoryczony, bowiem nawet po latach, w wywiadzie, można było odczuć rozczarowanie taką oceną. W taki też sposób formalnie Lem pozostał przy literaturze, ale zawsze obfitowała ona w filozoficzne kawałki. Na moich studiach (Filozofia, Uniwersytet Łódzki) odbywały się nawet zajęcia monograficzne o nazwie „Wątki filozoficzne w literaturze S.L.”. Polski filozof Bogusław Wolniewicz nazwał Lema największym polskim filozofem współczesnym. Moim zdaniem trafił w punkt.
Jak wiadomo, wydawcy nie boją się niczego tak jak wydawania książek, gdyż w pełni już działa tak zwane prawo Lema („Nikt nie czyta; jeśli czyta, nic nie rozumie; jeśli rozumie, natychmiast zapomina”), ze względu na powszechny brak czasu, nadmierną podaż książek oraz zbytnią doskonałość reklamy.
PROWOKACJA
W pamięć zapadła mi jeszcze taka historyjka – wyznanie pisarza. Opowiadał, jak lubił wchodzić do księgarni czy po prostu oglądać dowolną półkę z książkami. Wystarczyły mu bowiem ich grzbiety – czytał tytuły i abstrahując od ich faktycznej treści, sam zastanawiał się, o czym napisałby tak zatytułowaną powieść. Zwierzył się także z nadmiaru pomysłów w swojej głowie. Miał świadomość, iż nie zdoła napisać wszystkich historii, które udało mu się w niej zgromadzić. Z tym problemem także sobie poradził. Napisał wówczas Doskonałą próżnię, książkę zawierającą recenzje nigdy nieopublikowanych książek, tzw. apokryfów. Tymi książkami były te wszystkie z jego pomysłów, które nie zostały przelane na papier w klasycznym wydaniu. Pisząc owe recenzje, jak porządny recenzent, opisywał pokrótce fabułę każdej z tych nienarodzonych książek. W ten sposób zdołał przekazać światu dużo więcej historii, choć i tak sądzę, że wiele mógłby jeszcze napisać. Kto nie czytał – gorąco polecam.
Jedno jest pewne, Lem był pisarzem jedynym w swoim rodzaju. Nie wyobrażam sobie, by w odniesieniu do jego twórczości można było zastosować popularny chwyt marketingowy i porównać go na okładce dowolnej książki z innym artystą. I nie tylko pisarzem, także, a może przede wszystkim był niezwykłym człowiekiem. Nie było i nie będzie drugiego Lema, ale to dobrze, bo dzięki temu nadal jest czytany, nawet tu, w Hiszpanii.
Dziś, 13/09/2016 przypada kolejne literackie święto, 122. urodziny Juliana Tuwima. I nawiązując do lemowskich klimatów, Tuwim napisał kiedyś: Gdy Ci coś wpada do oka, pamiętaj, że to odrobina kosmosu. Miłego świętowania!